Białoruś panicznie ratuje swoją gospodarkę

Białoruś panicznie ratuje swoją gospodarkę

Aleksander Łukaszenko bieżący rok nie będzie mógł zaliczyć do udanych. Nie chodzi o jego osobiste samopoczucie, które zapewne nie jest najgorsze po kolejnych sfałszowanych wyborach w jego kraju, tylko o kondycję w jakiej się znajduje gospodarka Białorusi. Dotychczas, dzięki współpracy z Rosją i korzystaniu z jej zasobów gazu, ropy i pieniędzy, państwo to, pomimo archaicznego przemysłu, mogło się pochwalić niewielkim wzrostem. Tymczasem w tym roku Rosja skończyła subsydiowanie swojego sąsiada i ceny ropy i gazu wzrosły dwukrotnie. Aby uchronić się od buntów społecznych, dyktator decydował się na przyznawanie hojną ręką podwyżek płac. Towarów jednak w sklepach nie było, więc inflacja rozkręcała się coraz bardziej. Aby nie dopuścić do jej gwałtownego skoku, bank państwowy zdecydował się na przymusowe zamrożenie części zarobków i emerytur. Oficjalnie nazwano to lokatą bankową na cele restrukturyzacji państwa. Tymczasem jest to sposób na wycofanie kilku miliardów dolarów z rynku, aby zmniejszyć inflację i zapewnić dochody państwa. Ten kontrowersyjny sposób, a jeszcze bardziej krytykowana metoda wykonania, nie jest wymysłem Łukaszenki. Za pomysłodawcę uważa się jednego z radzieckich ekonomistów, który w latach dwudziestych ubiegłego stulecia zastosował taką samą operację. Skutek był opłakany dla ludności, bowiem zabierano im ostatnie pieniądze, ale dzięki temu nastąpić wzrost dochodów państwa a ludzi uzależniono całkowicie od łaski i niełaski władzy ludowej.